Rola Kościoła i inicjatyw lokalnych w gromadzeniu narodowego dziedzictwa węgla kamiennego
Zespół: dr hab. Marta Tomczok, prof. UŚ (kierownik); dr hab. Lucyna Sadzikowska, prof. UŚ; dr hab. Paweł Tomczok, prof. UŚ; dr Beata Piecha-van Schagen.
Wykonawcy pomocniczy: dr hab. Robert Krzysztofik, prof. UŚ; dr Weronika Dragan; ks. prof. dr hab. Jerzy Myszor.
Projekt „Rola Kościoła i inicjatyw lokalnych w gromadzeniu narodowego dziedzictwa węgla kamiennego” opiera się na przekonaniu, że jedynie włączenie do badań źródeł związanych z działalnością Kościoła katolickiego, grup parafialnych oraz społeczności lokalnych może w istotny sposób przekształcić postkomunistyczny wizerunek polskiej kultury węgla kamiennego. Dziedzictwo narodowe, rozumiane za Janem Pawłem II jako dziedzictwo kultury duchowej i materialnej o podłożu chrześcijańsko-personalistycznym, ma cechy uniwersalne i niezależne od zróżnicowań regionalnych. Pozwala to zaliczać do dziedzictwa narodowego zarówno sztukę sakralną, jak i zdeponowane w kościołach obiekty działalności górniczej, powierzane kapłanom przez środowiska górnicze począwszy od lat dziewięćdziesiątych XX wieku, kiedy to w wyniku likwidacji kilkunastu polskich kopalń węgla kamiennego kultura górnicza zaczęła tracić zarówno swoją integralność, jak i określone miejsca, w jakich była rozwijana.
The project ‘The Role of the Church and Local Initiatives in the Gathering of National Coal Heritage’ is based on the conviction that only the inclusion of sources related to the activities of the Catholic Church, parish groups and local communities in the research can significantly transform the post-communist image of Polish coal culture. National heritage, understood after John Paul II as the heritage of spiritual and material culture with a Christian-personal background, has universal features and is independent of regional differences. This makes it possible to include in the national heritage both sacred art and objects of mining activity deposited in churches, entrusted to priests by the mining communities from the 1990s, when, as a result of the liquidation of several Polish coal mines, mining culture began to lose both its integrity and the specific places in which it was developed.
Założenia:
całościowe opracowanie narodowego dziedzictwa węgla kamiennego z włączeniem w jego zakres zachowywanych dotąd w badaniach podziałów na kultury regionalne; przygotowanie nowoczesnej metody badania tego dziedzictwa, będącej wypadkową podejmowanych już Polsce studiów nad kulturą górniczą i niepodejmowanych dotąd w kraju, ale prowadzonych na szeroką skalę w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych studiów nad coal culture czy heritage coal culture; przeanalizowanie dziedzictwa węgla kamiennego po 1989 roku, kiedy w wyniku restrukturyzacji górnictwa w Polsce doszło do zamknięcia w krótkim czasie największej liczby zakładów przemysłowych, a także niektórych centrów przemysłowych (jak Dolnośląskie Zagłębie Węglowe czy Zagłębie Dąbrowskie); wysunięcie na pierwszy plan analiz pamięci społecznej i prospołecznego charakteru działań objętych projektem dzięki odtworzeniu historii mówionej tej części polskiego społeczeństwa, która po 1989 roku oddolnie, w sposób niczym nieprzymuszony, z pełnym oddaniem i poświęceniem zaczęła gromadzić pamiątki po likwidowanych kopalniach i przyczyniać się do kontynuowania duchowych oraz świeckich zwyczajów górniczych, integrując przy tym senioralne środowiska górnicze z otoczeniem.
Planowane rezultaty:
baza-archiwum zawierająca lokalizacje i opisy stowarzyszeń i inicjatyw lokalnych związanych z upamiętnianiem węgla kamiennego, wystawa mobilna prezentowana we wszystkich aktywnych i zamkniętych zagłębiach węgla kamiennego w Polsce, monografia w języku angielskim zbierająca wyniki projektu,
facebook, strona internetowa, newsletter, materiały edukacyjne.
Uniwersytet Śląski: Projekt badawczy w programie: Nauka dla Społeczeństwa II Nr rejestracyjny: NdS-II/SP/0082/2024/01
- Details
- Category: Promocje
- Hits: 90
II OGÓLNOPOLSKA KONFERENCJA NAUKOWA: DUSZPASTERSTWO SŁUŻB MUNDUROWYCH W POLSCE ASPEKTY SPOŁECZNO - DUSZPASTERSKIE
Lublin - KUL 11 IV 2024
OBRADY PLENARNE
- ks. prof. dr hab. Edward Jarmoch (UPh) - Zarys duszpasterstwa wojskowego w Polsce
- ks. prof. dr hab. Dariusz Lipiec (KUL), Duszpasterstwo służ mundurowych jako duszpasterstwo zwyczajne i nadzwyczajne
- ks. nadkom. dr hab. Sławomir Bylina prof. KUL - Model współpracy duszpasterstwa służb mundurowych w Polsce
SEKCJA I DUSZPASTERSTWO W DZIEDZINIE OBRONNEJ PAŃSTWA
- ks. kmdr. por. rez. dr Zbigniew Jaworski - . Duszpasterstwo wojskowe na ORP Kontradmirał X. Czernicki podczas operacji Enduring Freedom
- ks. mjr Mateusz Korpak - Duszpasterstwo Ordynariatu Polowego
- ks. płk Tomasz Paroń - Duszpasterstwo podczas wojskowych misji w Afryce
- ks. por. dr Krzysztof Banasiuk - Duszpasterstwo Wojsk Obrony Terytorialnej
- ks. dr Michał Kłakus (Francja), Bp Józef Gawlina i próby objęcia polskiej ludności cywilnej w ZSRS duszpasterstwem wojskowym w 1942 r.
SEKCJA II DUSZPASTERSTWO W DZIEDZINIE OCHRONNEJ PAŃSTWA
- ks. płk SG dr Zbigniew Kępa, Dziekan Straży Granicznej, Duszpasterstwo Straży Granicznej
- ks. asp. dr Piotr Kaczmarczyk - Duszpasterstwo Krajowej Administracji Skarbowej
- ks. Stanisław Stelmaszek - Duszpasterstwo Policji
- ks. Adam Jabłoński - Duszpasterstwo Więźniów
- ks. bryg. Władysław Kulik, ks. druh. Paweł Samborski - Duszpasterstwo Strażaków
SEKCJA III SŁUŻBY UMUNDUROWANE I ORGANIZACJE PRO OBRONNE
- ks. Wiktor Ojrzyński - Duszpasterstwo Pracowników Leśnictwa
- ks. płk SG dr Zbigniew Kępa - Duszpasterstwo Straży Ochrony Kolei
- ks. Sylwester Dziedzic - Duszpasterstwo Polskiego Związku Łowieckiego
- ks. Łukasz Kadziński - Duszpasterstwo harcerzy
- ks. ppłk zw. Andrzej Biernat - Duszpasterstwo Związku Piłsudczyków
- ks. mjr DS Wojciech Majewski - Duszpasterstwo Drużyn Strzeleckich
- ks. nadkom. dr hab. Sławomir Bylina - Duszpasterstwo Stowarzyszenia Weteranów Misji Pokojowych ONZ
SEKCJA IV KWESTIE WYZNANIOWE DUSZPASTERSTWA SŁUŻB MUNDUROWYCH W POLSCE
- dr hab. Jerzy Nikołajew - O (nie)konieczności prowadzenia oddziaływań religijnych lub moralnych na skazanych odbywających karę pozbawienia wolności.
- dr hab. Marek Rembierz - Troska o zagrożone człowieczeństwo i ludzką godność powinnością i misją kapelanów służb mundurowych i grup dyspozycyjnych - doświadczenia z czasów pokoju i czasów wojny
- ks. dr hab. Krzysztof Grzesiak - Prawosławne duszpasterstwo wojskowe we współczesnej Polsce
- ks. dr hab. Cezary Smuniewski - Duszpasterz w okopach. Doświadczenia kapelanów z wojny w Ukrainie
- ks. mjr Robert Rosa - Duszpasterstwo greckokatolickie w Polsce
- ks. nadkom. dr hab. Sławomir Bylina – Podsumowanie Konferencji
- Details
- Category: Promocje
- Hits: 1382

Społeczność chełmska - fotografia uczestników pielgrzymki z Chełmu Wielkiego do Kalwarii Zebrzydowskiej, lata 30-te XX wieku
Chełmski Słownik Biograficzny XIX i XX wieku
W Chełmie Śląskim przygotowywany jest "Chełmski Słownik Biograficzny XIX i XX wieku", w którym znajdą się życiorysy nieżyjących osób godnych upamiętnienia ze względu na zasługi i rolę, jaką odegrały w parafii oraz szerzej - miejscowości zwanej kiedyś Chełmem Wielkim, a obecnie Chełmem Śląskim. W ostatnich latach powstaje wiele słowników ludzi ze środowisk zawodowych, politycznych, narodowych, religijnych.
Słownik powstający w Chełmie Śląskim zalicza się do przedsięwzięć naukowych, z gatunku tzw. mikrohistorii. Słownik chce utrwalić w tym i następnych pokoleniu tych ludzi, którzy wywodzili się z tej miejscowości lub byli z nią związani i zostawiali w niej mocny ślad na różnych polach działalności gospodarczej, społecznej, religijnej, kulturalnej, naukowej, politycznej, sportowej itp.
Zapraszamy do współpracy przy tym słowniku. Dostarczyć można wszelkie informacje, w tym fotografie w postaci skanów, o nieżyjących już ludziach z kręgu rodzin lub znajomych, którzy zasługują na upamiętnienie. Potrzebne są takie dane jak: imię i nazwisko, data i miejsce urodzenia, imiona rodziców i nazwisko rodowe matki, ukończone szkoły, przebieg pracy zawodowej, stan rodzinny, data śmierci, miejsce pochówku, a ponadto - dokonania i działalność w środowisku i parafii chełmskiej oraz inne zasługi.
Informacje można przekazać na adres mailowy
Lista haseł biograficznych już opracowanych, pobierz
Formularz konstrukcji hasła, pobierz
przedruk: Gość Niedzielny 25 II 2024, nr 8.
- Details
- Category: Promocje
- Hits: 1787

Dr Szymon Resiak, Maksymiliana Sdralka wrocławska szkoła historii Kościoła
Zaryzykuję stwierdzenie, że poza dosyć wąską grupą, którą stanowią historycy Kościoła, w tym przede wszystkim historycy Kościoła na Śląsku, postać, żyjącego na przełomie XIX i XX w., ks. Maksymiliana Sdralka jest mało znana. Dużo częściej można usłyszeć o takich profesorach jak: Joseph Wittig, Franz Xaver Seppelt, Bertold Altaner czy Felix Haase niż o Sdralku. Podobnie jest z powoływaniem się na ich dorobek naukowy. Sdralka cytują nieliczni. Nawet spośród duchowieństwa późniejszej diecezji katowickiej, dużo bardziej znani są proboszczowie, którzy historią Kościoła zajmowali się hobbistycznie, jak Jan Kudera (Brzezinka), bł. Emil Szramek (Mariacki w Katowicach), Józef Knosała (Radzionków) czy Karol Wilk (Mikołów).
A wszyscy wymienieni duchowni to tylko nieliczni przedstawiciele studentów, którzy wyszli spod ręki ks. prof. Maksymiliana Sdralka, słuchając jego wykładów czy uczestnicząc w jego seminarium naukowym. To znamienne, że na nazwisko Sdralek najczęściej można się natknąć „przy okazji” poznawania jego uczniów. W wielu publikacjach historycznych, które odnoszą się do wymienionych osób, pojawia się informacja o Sdralku jako promotorze albo wykładowcy. Zwykle następuje wówczas dopisek, że był on twórcą tzw. wrocławskiej szkoły historii Kościoła.
Publiczna obrona pracy doktorskiej
Informacje na temat ks. Sdralka można znaleźć przede wszystkim w literaturze niemieckiej. Są to przede wszystkim życiorysy w formie nekrologów napisane wkrótce po jego śmierci przez osoby, które go znały. Natomiast wśród autorów artykułów naukowych z późniejszego okresu należy wymienić przede wszystkim prof. Rainera Bendela i Huberta Schiela (głównie zostały opublikowane na łamach AfSKG). Natomiast na gruncie polskim sylwetką Sdralka zajął się ks. prof. Henryk Olszar.
W świecie historyków mówi się o Sdralku, ale brakowało dotąd jego kompletnej biografii. A przede wszystkim nie został opisany fenomen jego tzw. szkoły naukowej. Stąd w gronie historyków Kościoła związanych z Uniwersytetem Śląskim uznano, że jest to temat wielkiej wagi.
Opracowanie tego tematu z pogranicza historii Kościoła i metodologii nauk historycznych wymagało kwerendy w miejscach działalności Sdralka: przede wszystkim w zasobach Archiwum Uniwersyteckiego w Münster oraz Archiwum Uniwersytetu Wrocławskiego. Źródłami są liczne kroniki, rejestry prowadzonych zajęć, rękopisy recenzji prac, które powstały na jego seminarium. Ponadto istotnymi źródłami okazały się listy Sdralka do jego promotora z Fryburga, F. X. Krausa, a także dostępny skrypt jego wykładów, który z Münster dotarł aż do Katowic, a także publikacje naukowe autorstwa Sdralka i jego uczniów, w tym przede doktoraty wydawane w założonych przez Sdralka seriach wydawniczych.
Maksymilian Sdralek to zdolny, pochodzący z Woszczyc k. Żor ksiądz, wykształcony na Uniwersytecie Wrocławskim. Po promocji doktorskiej i habilitacji został wykładowcą prawa kanonicznego i w niewielkim zakresie historii Kościoła na Uniwersytecie Wrocławskim. Kiedy nadarzyła się okazja, by poświęcić się historii całkowicie, z bólem opuścił Śląsk, by objąć katedrę historii Kościoła na Królewskiej Akademii w Münster. Tam wykładał, publikował, był dziekanem Fakultetu Teologicznego i rektorem uczelni. Po 12 latach wrócił na Śląsk. Tam przez trzy kadencje był dziekanem Wydziału Teologicznego, a w 1906 roku został rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jego działalność naukowa w obu ośrodkach naukowych (Münster i Wrocław) była podobna. Równie gorliwie angażował się w wykłady, o których wspominał jeden z jego uczniów: „Mówił tak, jakby widział wszystko na własne oczy”[1], w ćwiczenia seminaryjne, podczas których akcentował potrzebę pracy na skrupulatnie poddanych krytyce źródłach oraz stosowanie nauk pomocniczych. Zawsze miał czas dla uczniów. Udostępniał im własną bibliotekę. By dorobek jego doktorów nie przepadł – a miał ich łącznie 33 (10 w Münster, 23 we Wrocławiu) założył serie naukowe, w których publikował ich dysertacje. Pierwsza z nich to „Kirchengeschichtliche Studien” w Münster, a druga to „Kirchengeschichtliche Abhandlungen” we Wrocławiu.
Jest jednak jeden element, który oba okresy odróżnia. Otóż od 1894 roku Sdralek nie wydał ani jednej publikacji. A mamy do czynienia z 39-letnim, dobrze zapowiadającym się naukowcem. To prowokuje pytanie o przyczyny. Tym najistotniejszym powodem, dla którego Sdralek zaniechał własnych publikacji było poświęcenie się uczniom i wprowadzenie ich w samodzielne badania naukowe.
Opisując działalność Sdralka należy stwierdzić, że pasją do historii zarażał swoich uczniów. Pokazywał, jak historię rozumieć. Znamienne jest, że ten twardo stąpający po ziemi naukowiec, który wszystko poddawał skrupulatnym badaniom, pozostawiał w nauce również miejsce dla działania Boga i Jego Opatrzności, dla cudu: „Historia jest dziełem ludzi wolnych, ale kierowanych przez nieśmiertelne moce.” – mówił (mowa rektorska w Münster). „Nie szukał Najwyższego na drodze nadzwyczajności, ale na drodze porządku” – napisał o nim jego uczeń (Wittig).
Zasadniczym pytaniem, na które usiłowałem uzyskać odpowiedzieć, jest to, czy działalność naukową Sdralka i jego oddziaływanie na uczniów można ująć w kategoriach szkoły naukowej.
Wszystkie dotychczasowe informacje są na pewno warunkiem koniecznym, by mówić o szkole naukowej. Jednak jeszcze niewystarczającym. A może było to wrocławskie środowisko historyczne, nurt ideowy, wspólnie obrany kierunek, zorientowanie? Czy zatem istnieje wrocławska szkoła historii Kościoła? A jeśli tak, to kto tę szkołę tworzy? Co stanowi jej dorobek? Jakie są jej cechy?
Tutaj pomocna okazała się literatura z zakresu metodologii nauk historycznych z istotnym przedstawicielem tej dziedziny, prof. Jerzym Maternickim. W jednym z artykułów napisał:
Ze szkołą „dydaktyczną” mamy do czynienia wówczas, kiedy uczniowie przejmują metody i poglądy Mistrza, wzorują się na nim, kontynuują – przynajmniej do pewnego czasu – jego prace. Szkołę „dydaktyczną” łączy wspólny trening naukowy, zainteresowanie określoną problematyką, warsztat badawczy, zbliżony pogląd na badane zjawiska historyczne. Istotne są tu też emocjonalne więzi uczniów z Mistrzem, a także bliskie kontakty ze sobą, nie tylko w toku studiów i w czasie pisania pracy doktorskiej, ale niejednokrotnie także i później, po osiągnięciu przez nich dojrzałości naukowej[2].
Szczegółowa analiza omówionych przed chwilą treści wykazała, że wszystkie elementy powyższej definicji można znaleźć w działalności Sdralka i jego uczniów. Tym samym ma to potwierdzać tytuł dysertacji: „Maksymiliana Sdralka wrocławska szkoła historii Kościoła”. Już bez poprzedzenia sformułowaniem „tzw.”, bez cudzysłowie, po prostu „szkoła”.
[1] J. Wittig, Oberschlesische Köpfe. Max Sdralek. I Teil: Sdraleks Welt, „Der Oberschlesier. Wochenschrift für Kultur, Politik und Wirtschaft” 3 (1921), Nr. 36, s. 635.
[2] J. Maternicki, Polskie szkoły historyczne we Lwowie w XIX w., w: Wielokulturowe środowisko historyczne Lwowa w XIX i XX w., t. 3, pod red. J. Maternickiego i L. Zaszkilniaka, Rzeszów 2005, s. 26.
- Details
- Category: Promocje
- Hits: 1665

27 września 2023 r. w Przystanku Historia Centrum Edukacyjnym IPN im. Henryka Sławika w Katowicach odbyło się spotkanie autorskie z ks. prof. Jerzym Myszorem wokół jego najnowszej publikacji „Duszpasterze śląscy i ich czasy“. W dyskusji wokół książki wzięli udział: dr Andrzej Grajewski oraz prof. Ryszard Kaczmarek.
Wszystkie publikowane w tym tomie szkice i studia wychodzą poza proste oceny i klasyfikacje. Warto je czytać, gdyż ks. prof. Jerzy Myszor, odkrywa dla nas nowe obszary badawcze, odświeża narrację o faktach pozornie dobrze znanych, solidnie dokumentuje każde twierdzenie. W dobie płynnej ponowoczesności, gdzie ważniejsze są interpretacje od faktów, a studenci historii, a coraz częściej także badacze oraz osoby zajmujące się popularyzacją wiedzy historycznej, rzadko odwiedzają archiwa i biblioteki, jego prace zachowują świeżość. Bazują bowiem na solidnych podstawach źródłowych.
dr Andrzej Grajewski (ze Wstępu)
- Details
- Category: Promocje
- Hits: 988

Kapelani Ludowego Wojska Polskiego 1943–1990
Gdańsk, 19–21 września 2023
- Details
- Category: Promocje
- Hits: 666

Muzeum Archidiecezjalne w Katowicach oraz fundacja Sorudeo Africa mają zaszczyt zaprosić na wystawę fotograficzną
Krzysztofa Błażycy - ADUNU. ZIEMIA DUCHÓW.
Wernisaż odbędzie się 28 września 2023 roku o godz. 17.00 w siedzibie muzeum, ul. Wita Stwosza17, Katowice
Wydarzenie będzie połączone z promocją książki "Adunu. Ziemia Duchów"
- Details
- Category: Promocje
- Hits: 757

W środę 21 czerwca 2023 w salach parafii Najśw. Serca Pana Jezusa w Mysłowicach odbyła się promocja publikacji zawierającej wspomnienia z pielgrzymki mieszkańca Mysłowic Józefa Goja do Ziemi Świętej w 1902 i 1905 roku. Po przywitaniu uczestników przez ks. prof. Krzysztofa Kaszy, wprowadzenie do historii pielgrzymek przedstawił edytor źródeł ks. prof. Jerzy Myszor. Po nim głos zabrała dr Daniela Dylus, której komentarz do tekstu, warty szczególnej uwagi, przedstawiamy poniżej.
Dr Daniela Dylus:
Charakterystyka polszczyzny „Opisów pielgrzymek” Józefa Goja była przedsięwzięciem dosyć ciekawym z kilku powodów. Dwie broszury, które napisał, znacznie różnią się od siebie stopniem opracowania redakcyjnego. W przypadku książeczki zawierającej relację z wyprawy do Ziemi Świętej w 1902 roku - dostrzec można troskę o poprawność językową tekstu. W drugim wydawnictwie ingerencje redaktora były nieznaczne, w przypadku drugiej ingerencje redaktora z pewnością były nieznaczne. Stąd pojawia się tu wiele błędów, usterek, przykładów niekonsekwentnego zapisu, ale także dialektyzmów. Dzięki temu jednak to druga książeczka w pełniejszy sposób zdaje się odzwierciedlać indywidualne cechy języka autora. Polszczyzna tej publikacji jest też niezwykle różnorodna.
Ten różnorodny język w pewien sposób odzwierciedla – jak się wydaje – charakter Goja, który był człowiekiem przekraczającym nie tylko granice państw, ale i własne ograniczenia. Pragnął się rozwijać nie tylko jako pątnik – docierając do najsławniejszych miejsc pielgrzymkowych w Polsce, Europie i wreszcie na świecie, ale też jako autor. Wiele wskazuje na to, że polszczyznę ogólną znał jedynie biernie, był przecież uczniem pruskiej szkoły, chociaż, co ważne, nauki pobierał jeszcze przed okresem Kulturkampfu, czyli czasem wzmożonej germanizacji. Już jako dziecko mógł mieć zatem dostęp m.in. do polskich katechizmów czy modlitewników. Jednak polszczyzna literacka była dla niego prawdopodobnie tylko językiem kazań, książek, tekstów religijnych. Na co dzień posługiwał się mową śląską z cechami typowymi dla pogranicza śląsko-małopolskiego. I oto z biernego odbiorcy gotowych już tekstów postanowił stać się kimś, kto napisze własne książki, starając się utrwalić wrażenia z pielgrzymek do Ziemi Świętej. Wiemy, jakie były jego motywacje. Pisał, że czyni to dla własnej i towarzyszy moich pamiątki, a także dla pożytku i zachęcenia innych. Goj, realizując ten ambitny zamiar, musiał zatem przekroczyć bardzo ważne granice: pomiędzy językiem mówionym a pisanym, pomiędzy polszczyzną ogólną a jej regionalną odmianą.
Nie zawsze mu się to udawało – na szczęście dla nas do jego broszur przeniknęło wiele cech, świadczących o tym, że Goj „godoł”. Dialektalną wymowę odzwierciedla zapis niektórych wyrazów. Zwłaszcza w drugiej z analizowanych broszur od czasu do czasu pojawiają się formy: ukończynie, z Duchym, jedynasty, rozpoczyło się, wróna, czowieka, garczek. Wiemy też, że autor „Opisów...” – jak mieszkańcy Mysłowic i okolic musiał mazurzyć, czyli wymawiać głoski: sz, cz, ż odpowiednio jak s, c, z, bo często spotykamy zapisy typu: pomarańcowe, franciskanie, ochrzcony (obok ogólnopolskich: pomarańcze, franciszkanie…) itp. Goj zachowuje też niektóre regionalne formy odmiany wyrazów, np. od siostrów i bratów, my się przybliżyli, w tym charakterystyczna odmiana zaimka – jejich. Tego typu dialektyzmy pojawiają się nierzadko w pozycjach rymowych, dlatego często można je spotkać w układanych przez niego pieśniach, np.
„Pójdźmy do Jeruzalem w Józefat dolina,
Która nam przypomina sąd Bożego Syna”.
„Obrał sobie za Matkę Panienka Maryja,
Bo ta była najmilszą dla Ojca i Syna”…
Niektóre cechy gwarowe widoczne są nawet w budowie zdań, jak np. nie widziałem żadnego się wodą lać. Oczywiście, do tekstów Goja przeniknęły też wyrazy charakterystyczne dla śląskiej mowy, np. piskać (‘piszczeć’), podwiel (‘dopóki’), roztoliczny (‘rozliczny’), roztomaity (‘rozmaity’), smąd (‘swąd’), strom (‘drzewo’), wywiksować (‘wypastować’), a także żbel (‘szczebel drabiny’).
Jak można wytłumaczyć ich występowanie? W wielu przypadkach Goj na pewno nie zdaje sobie sprawy z dialektalnego pochodzenia określonych form, które pojawiają się zwłaszcza wtedy, gdy autor opisuje sferę profanum – codziennego życia pielgrzymów. Często dialektyzmy podkreślają emocjonalną wymowę przekazu. Oto przykłady: Łódkarze tureccy jak złe duchy szarpią ze wszystkich stron, a larma i wrzasku tyle jak w piekle…, Bo Turcy się jeszcze do dziś dnia boją, by się jeszcze jaki potężny wódz chrześcijański nie znalazł, aby im jeich głupiej wiary nie odebrał. Dialektyzmy mogą pojawiać się też ze względu na troskę o zrozumiałość tekstu, który Goj pisał „dla swoich rodaków”, czyli Ślązaków.
Na to, że „żywiolem” Goja był język mówiony, wskazuje też nieumiejętność wydzielenia zdań, której efektem są tzw. „potoki składniowe” – związki luźno powiązanych ze sobą wypowiedzeń. Czasem zestawienie określonych komponentów może wywołać niezamierzony efekt komiczny, np. malarz ten umiał dodać w nią tyle powagi i Boskości tyle majestatu a przytem bólu, że godzinami można stać przy obrazie, a nie mogąc się widokiem tym nasycić, to też często tam można spotkać pobożnych Pielgrzymów jak zatopieni na modlitwie długo klęczą przed tym obrazem, tak więc pojechaliśmy na nas kwater na objad.
Mimo to autor starał się pisać językiem, jaki znał z czytanych przez siebie książek, słuchanych kazań czy śpiewanych pieśni. Musiało to być dla niego wielkie wyzwanie. I – posługując się metaforą drogi – wybrał odmienną drogę do osiągniecia tego celu w pierwszej, i odmienną w drugiej broszurze.
W książeczce z 1903 roku starał się przede wszystkim realizować z góry założone schematy językowe, tak jakby nieco obawiał się innowacji. Styl jego wypowiedzi przypomina sprawozdanie ze zdaniami opartymi na podobnej konstrukcji. Wiele tu powtórzeń (zwłaszcza czasowników byliśmy, udaliśmy się, poszliśmy, przybyliśmy, wyruszyliśmy), które mogą wywoływać wrażenie monotonii, np. Najpierw byliśmy u Bożego Grobu na Mszy św. (…). Potem byliśmy przy bramie i wieży Dawidowej, potem w kościele św. Jakóba pierwszego męczennika, któremu na tem miejscu głowę ścięto. Potem byliśmy u grobu św. Makarego biskupa (1903/11). Jednak, wykorzystując pewne proste schematy, autor mógł uniknąć niektórych błędów. Nie można wykluczyć, iż ta prostota stylu to efekt ingerencji i poprawek redaktora.
Odmienny charakter ma druga książeczka, zawierająca relację z pielgrzymki odbytej w 1905 roku. Autor już we wstępie zaznaczył, że jej zredagowanie wymagało studyi, czyli studiów, co wiązało się ze sporym wysiłkiem. Tym razem autor, by pisać polszczyzną literacką, postanowił przede wszystkim wykorzystać gotowe wzorce. Skala tego zjawiska jest bardzo szeroka: Goj chętnie parafrazował znane sobie teksty, zwłaszcza teksty pieśni religijnych, w tym psalmów (co nie zawsze jest zabiegiem udanym), np. wesoły dziś dzień nastał, którego z nas każdy żądał; na to my czekali wiele, widzieć Boga w ludzkim ciele Ojca św. na ziemi; żal duszę ściska, serce boleść czuje, gdy dobre dziecko matki swej dobrej ukochanej odstępuje; Ucieszyła nas wieść porządana [!], iże ósmy już dzień przebywamy w domu naszego Pana, z rana o piątej godzinie byliśmy na mszach św. Czasem znany fragment tekstu służy jako punkt wyjścia, podstawa, wokół której Goj snuje swoją opowieść, np. O niechaj mi ręka uschnie, mówił król Prorok, i język przyschnie do podniebienia, jeśli cię zapomnę, o Syonie (…) i my też, którzyśmy tam byli (…) nie przestaniemy o tobie myśleć stolico chwały Pańskiej (por. Ps 137, 5-6).
Analizując źródła, z których korzystał Goj, łatwo zauważyć, że autor wyzyskiwał przede wszystkim fragmenty Biblii oraz innych tekstów religijnych. Nie zawsze dało się niestety odkryć pochodzenie danych zapożyczonych fragmentów, choć o tym, że śląski pątnik wykorzystywał czyjś tekst, świadczy nagła zmiana stylu. Tak jest wówczas, gdy autor przytacza fragmenty „Quo vadis” Henryka Sienkiewicza – oczywiście bez zasygnalizowania, że cytuje. Oto omawiany przykład:
Czekając parę dni na to w Rzymie, tak więc pośliśmy z kościoła św. Piotra na nasz kwater i odpoczywaliśmy pierwszą noc w tem to wiecznym mieście rzymu uświęconem od tyluż Ojców św. i od tyluż Męczenników, bo Rzym szalał po dawnemu za krwią chrześciańską (…) z dołu na roli przesiąkłej krwią i łzami wzrastała cicho, ale co raz potężniej siejba Piotrowa (…), przeminął Neron jak mija wicher burza lub pożar, a kościół świętego Piotra panuje zawsze miastu rzymu i światu całemu
Na pewno warto byłoby jeszcze raz przyjrzeć się książeczce Goja, wyłuskując właśnie tego typu teksty, z których korzystał, bo mówi to wiele o jego kulturowych kompetencjach. Jest to jednak niezwykle trudne zadanie, bo wymagałoby obszernych studiów porównawczych. Można przypuszczać, że mógł też cytować fragmenty artykułów z popularnego wówczas czasopisma „Towarzystwo Bożego Grobu” lub książki religijne, sprzedawane w znanych polskich ośrodkach pielgrzymkowych. Dziś – w czasach Internetu – to korzystanie ze źródeł nie wydaje się być może niczym wyjątkowym. Trzeba jednak uświadomić sobie, że na początku XX wieku Goj – by dotrzeć do różnych tekstów – musiał sporo się natrudzić.
To korzystanie z gotowych wzorców, do którego nierzadko ucieka się Goj, jest uwarunkowane również faktem, że autor postawił sobie bardzo ambitne zadanie: opisywał polszczyzną literacką świat, który był odmienny kulturowo od naszego. Autor starał się zresztą w drugiej z omawianych broszur przybliżyć realia życia w Ziemi Świętej. Wyjaśniał m.in. znaczenie nazw własnych, np. Bejtsachur, to znaczy osada pasterzy, kościoła zwanem Anima to jest: Wielbij duszo Pana. Podawał też własną interpretację nazw, np. A chociaż nie była Jego w. noszka (‘nóżka’) na każdem końcu ziemi, na każdem kamyku, to jednak jedna ziemia od drugiej się uświęciła i jeden kamyk od drugiego się poświęcił i cała się nazywa ziemią Świętą. Interesującym przykładem przybliżenia realiów życia na Bliskim Wschodzie jest także np. informacja o mieszkańcach Ziemi Świętej, por. jedni biali tak jak my, drudzy gniadzi jak u nas cygany, trzeci czarni jak bót, oczerniony, a czwarci wywiksowani aż się szklą.
Zdarzało się, że Goj nie potrafił poradzić sobie z odmiennym kulturowo i językowo światem. Należą do nich sytuacje, w których przyszło mu zapisywać niektóre nazwy własne. Goj niekiedy decydował się na pisownię fonetyczną – czyli zapisywał je tak, jak usłyszał, a że słyszał chyba nie najlepiej, rozszyfrowanie niektórych wiązało się ze spory wysiłkiem, np. Zintbanchow to Südbahnof w Wiedniu. Niekiedy zresztą sam doświadczał bezradności, wyznając, że pewnych sytuacji lub miejsc… nie da się opisać, np. tu tego opisać ani z czytelnikami podzielić się nie można, trudno to opisać i wyrazić, wszystko to opisać się nie da, bo nie ma słów w ludzkiej mowie, by podobne wypowiedziały uczucia, tyle krajów roztolicznych (…), co ani wymówić, ani opisać się nie da.
Przyznanie się do swojej bezradności było jednym z elementów, które skracały dystans pomiędzy autorem a czytelnikami. Dla wielu z nich jego postawa musiała być inspirująca. Goj nie wpisywał się bowiem w stereotyp Ślązaka, powielany nawet do dzisiaj: osoby skoncentrowanej na pracy, nieskłonnej do podejmowania ryzyka. Autor „Opisów pielgrzymek…” poznawał Ziemię Świętą, ale też odkrywał bogactwo i różnorodność języka. I chociażby z tego względu warto przypominać tę postać.
- Details
- Category: Promocje
- Hits: 1070
Piotr Chrzanowski, In viam pacis - wojenny dziennik biskupa Józefa Gawliny
In viam pacis, Dziennik Biskupa Polowego Wojska Polskiego 1939 - 1945, Katowice 2019, ss. 728.
Polskie Kresy Zachodnie od dłuższego czasu pozostają w cieniu odzyskanej wraz z niepodległością pamięci o Kresach Wschodnich. Ciekawe jednak, że pomimo tego renesansu uczuć względem Lwowa, Wilna, Grodna czy Pińska ciągle mało obecny jest w naszej zbiorowej pamięci człowiek, który w latach II wojny światowej tak mocno zapisał się w pamięci tamtejszych Polaków zesłanych w przepastne głębie Rosji po 17 września 1939 roku. Mam na myśli biskupa polowego Wojska Polskiego, Józefa Gawlinę. Ten duchowny, Ślązak z krwi i kości, pochodził właśnie z zachodnich krańców Polski z miejscowości Strzybnik w powiecie raciborskim, którą w 1921 roku pozostawiono w Niemczech.
O to, żeby postać ta nie popadła w całkowite zapomnienie, stara się bardzo jego krajan, ks. prof. Jerzy Myszor. W roku 2004 ukazały się pod jego redakcją Wspomnienia abpa Gawliny. Pisałem o tej książce na łamach “Christianitas”. Powstałe bezpośrednio po ostatniej wojnie Wspomnienia pokazują doprawdy niezwykły życiorys chłopskiego syna, który pomimo sekowania za polskość zdołał uzyskać maturę w pruskim gimnazjum i zostać przyjętym do seminarium we Wrocławiu (wtedy Breslau). Studia seminaryjne przerwała I wojna światowa, służba w niemieckim wojsku, m.in. na froncie palestyńskim i brytyjska niewola. Po powrocie do Wrocławia, w 1921 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Nie chcąc pozostać w Niemczech przeniósł się do tej części archidiecezji, która znalazła się w Polsce, a która w 1925 roku stała się diecezja katowicką. Docenił go jej pierwszy ordynariusz, August Hlond, nb. też Ślązak. Docenił, bo zawsze można było księdzu Gawlinie powierzyć najtrudniejsze zadania, najpierw w skali diecezji, a później, kiedy Hlond został arcybiskupem gnieźnieńskim i Prymasem Polski, w skali całego kraju. W ten sposób w 1933 roku Józef Gawlina został biskupem polowym Wojska Polskiego. Jego głównym konsekratorem był, wtedy już wyniesiony do godności kardynalskiej prymas Hlond.
Najważniejszemu okresowi sprawowania tej funkcji poświęcony jest nowy tom zredagowany przez ks. prof. J. Myszora pt. In viam pacis, z podtytułem Dziennik Biskupa Polowego Wojska Polskiego 1939 - 1945. Biskup Gawlina, jak tylu innych żołnierzy, przez Rumunię udaje się na Zachód, aby tam objąć swoją opieką duszpasterską odtwarzające się oddziały polskiego wojska. Po drodze, na początku października odwiedza Rzym, aby tam uzyskać formalne, papieskie potwierdzenie swojej jurysdykcji, bo Polska jeszcze nie zginęła. Jako człowiek, który od dzieciństwa pochłaniał książki o historii wojen morskich i sam kilka lat pracował jako marynarz, ze wzruszeniem czytałem cytowaną in extenso prośbę biskupa do papieża. Pierwszy argument na rzecz tego potwierdzenia brzmiał następująco: Cum nónnulæ naves classis Reipublicæ Poloniæ sub próprio vexíllo adhuc dímicent (Ponieważ pewne okręty Marynarki Wojennej Rzeczypospolitej Polskiej do teraz walczą pod własną banderą). Pius XII potwierdził funkcję Gawliny jako biskupa polowego.
Dziennik, inaczej niż wspomnienia, spisywany jest na bieżąco. Do tego biskup Gawlina jawi się jako diarysta zawołany. Oryginał to 15 zeszytów formatu A5. Musiały być to grube zeszyty i chyba drobno zapisywane, bo w druku wyszło tego sporo ponad 600 stron, pomijając wstęp, wykaz skrótów i indeksy. W tekście nie ma ilustracji a aparat krytyczny w postaci przypisów, jest w zwyczajnej dla tego typu publikacji ilości.
Sama treść to bardzo szczegółowy, choć jednocześnie zwięzły opis całej aktywności biskupa polowego, który z racji szczególnej sytuacji polskich władz i polskiego wojska wciągnięty jest też w rozmaite działania stricte polityczne, m.in. jako członek I Rady Narodowej w latach 1939 - 1941. Dowiadujemy się zatem o jego posłudze sakramentalnej, o spotkaniach biskupa z żołnierzami, o jego zabiegach o wydawanie literatury religijnej, modlitewników, o trudnościach w zarządzaniu podległymi mu kapelanami, wynikającymi już nie tylko ze zwykłych ludzkich słabości, ale niestety czasami ze zwykłego wyrachowania i prób umoszczenia sobie wygodnego życia, bez przesadnych obowiązków. Częściej o radościach, której przyczyniali mu kapłani gorliwi i odważni, idący pod ogień obok żołnierzy. Nie sposób nie wspomnieć także troski o nowych kapłanów; o seminariach założonych najpierw w Szkocji, a potem w Syrii. Biskup Gawlina stara się też ogarniać swoją duszpasterską troską elity polskiej emigracji: prezydenta, premiera, innych polityków, ludzi kierujących polskim organizacjami, choćby takimi jak Polski Czerwony Krzyż, gdzie sam został zastępcą przewodniczącego zarządu. Bardzo ciekawe są opisy zmartwień jakie biskupowi przysparzają wcale popularne w tych środowiskach idee liberalne, skłonności ku religijnemu indyferentyzmowi, niekiedy podejmowane nie tyle z przekonania co z chęci przypodobania się najpierw Francuzom a potem Anglikom.
Niezwykle ciekawe są także opisy dotyczące stosunków z przedstawicielami mniejszości narodowych przedwojennej Polski, szczególnie Żydami, Ukraińcami (także w odniesieniu do sprawy duszpasterstwa greckokatolickiego w wojsku) oraz Litwinami. Padają tam nieraz słowa które, zwłaszcza współczesnej mentalności, nieustannie wdrażanej do politycznej hiperpoprawności, mogą się wydać twarde i surowe, a przecież zawsze jest się pewnym, że będąc Polakiem, Gawlina jest też biskupem Kościoła powszechnego, posłanym do wszystkich narodów, ludów i języków.
Szczególnie od 1942 roku Józef Gawlina staje się biskupem w drodze. Pokonuje tysiące kilometrów na lądzie, na morzu i w powietrzu. Kilka miesięcy spędza z tworzącą się w ZSRS Armią Polską dowodzona przez generała Władysława Andersa. Wraz z nią, ostatnim transportem przechodzi do Iranu, potem do Iraku i na Bliski Wschód. Tam, w październiku 1942 roku, biskup odwiedza słynny zamek joannitów Krak des Chevaliers. W tym miejscu znajdowało się w okresie wczesnochrześcijańskim miasto Mariamme, którego tytularnym biskupem został Józef Gawlina po mianowaniu ordynariuszem polowym. Mógł wtedy odprawić Mszę w swojej biskupiej stolicy. Pewnie miał rację zapisując w Dzienniku uwagę, że bodaj po raz pierwszy od 1271 roku, kiedy to Krak został zdobyty przez muzułmanów, tamtejszy biskup mógł odprawić Mszę w swojej diecezji.
W 1943 roku przebywa przez kilka tygodni w Stanach Zjednoczonych, głównie w celu gromadzenia funduszy na opiekę nad polskimi sierotami uratowanymi z Sowietów. Potem w 1944 roku odbywa kampanię we Włoszech z II Korpusem, często niemal na linii frontu, także w czasie Bitwy pod Monte Cassino.
Ponad wszelką wątpliwość warto znaleźć czas dla lektury tego Dziennika.Trzeba też wypowiedzieć jeszcze raz wielkie słowa wdzięczności tak wobec redaktora książki ks. Jerzego Myszora, jak i wobec wydawców, czyli fundacji Centrum Badań nad Historią Kościoła im. ks. Wincentego Myszora, działającej przy Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego oraz katowickiej Księgarni św. Jacka, będącej także wydawcą Wspomnień.
Pozwolę sobie wszelako na jedną uwagę krytyczną. Kiedy Gawlina opisuje swoje podróże lotnicze nad pustyniami Mezopotamii i Syrii, nadzwyczajne widoki przywołują mu na pamięć wersety psalmów. W Dzienniku cytuje je po łacinie, oczywiście w brzmieniu tzw. Psałterza gallikańskiego, który bez wątpienia miał w swoim brewiarzu. Mechaniczne podanie w przypisach współczesnych tłumaczeń z tekstu hebrajskiego nie jest najlepszym pomysłem. Choćby taki cytat z Psalmu 44(45), 13: Et fíliæ Tyri in munéribus vultum tuum deprecabúntur dívites plebis (s. 416). Podany w przypisie 536 tekst: Mieszkańcy Tyru przychodzą z darami, najznamienitsi z kraju przychodzą z darami, jeśli dobrze identyfikuję zaczerpnięty, po lekkiej modyfikacji, z tzw. Biblii Poznańskiej, nie oddaje sensu tekstu łacińskiego. Bardziej poprawne byłoby zapewne tłumaczenie: Córki Tyru z darami, będą błagać przed Twoim obliczem możni ludu.
Piotr Chrzanowski
Recenzja ukazała się w: "Christianitas" nr 83-84, 2021, s. 245-247.
- Details
- Category: Promocje
- Hits: 2377
Wokół „Tchacos”. Kodeks Tchacos i literatura pokrewna
Zespół studiów nad gnostycyzmem i doktrynami pokrewnymi (UŚ) zaprasza serdecznie na organizowane w Instytucie Literaturoznawstwa UŚ seminarium naukowe: Wokół „Tchacos”. Kodeks Tchacos i literatura pokrewna (16.09.2021 r. – MS TEAMS)
Gościem-prelegentem będzie: dr Filip Taterka – znawca pisma hieroglificznego, adiunkt w Instytucie Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN, absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz Sorbonne Université w Paryżu, gdzie w 2018 r. obronił pracę doktorską poświęconą egipskim wyprawom do Puntu (Les expéditions au pays de Pount sous la XVIIIe dynastie égyptienne: Essai de compréhension du rôle idéologique des missions «commerciales»). Laureat licznych stypendiów i wyróżnień. Uczestnik misji archeologicznych pracujących w świątyniach Hatszepsut i Thotmesa III w Deir el-Bahari. Autor licznych publikacji naukowych, w tym książki “Opowieści znad Nilu. Opowiadania egipskie z okresu Średniego Państwa” (Warszawa 2017), pierwszego polskiego przekładu zachowanych fragmentów dzieł Manethona z Sebennytos (Poznań 2017) oraz monografii “Przez morze do Ziemi Boga: Egipskie wyprawy do krainy Punt i ich znaczenie w religii i ideologii władzy kraju faraonów” (Warszawa 2020).
PROGRAM
10:00-11:00 – wykład gościnny „Egipskie spekulacje teologiczne” dr Filip Taterka (Instytut Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN)
11:00-11:30 – „Fajumskie glossy marginesowe w greckim rękopisie Księgi Izajasza Chester Beatty VII” ks. dr Tomasz Bąk (Katolicki Uniwersytet Lubelski)
11:30-12:00 – „Kodeks Tchacos na tle literatury chrześcijańskiej Egiptu w III i IV w. n.e. – perspektywa papirologiczna” dr Przemysław Piwowarczyk (Uniwersytet Śląski w Katowicach)
12:00-12:30 – „Analiza filmu Inni (2001, reż. Alejandro Amenábar) w perspektywie Ewangelii prawdy (NHC I, 3)” mgr Fryderyk Kwiatkowski (Uniwersytet Jagielloński, University of Groningen)
12:30-13:00 – „Filozoficzny i psychologiczny potencjał Kybalionu” dr Marek Błaszczyk (Uniwersytet Mikołaja Kopernika)
13:00-13:30 – „Liber runarum. Runy (pseudo)hermetyczne” mgr Andrzej Lewandowski, słowo wstępne dr Agata Sowińska (Uniwersytet Śląski w Katowicach)
13:30 – słowo wieńczące dr Agata Sowińska
- Details
- Category: Promocje
- Hits: 1538